Justyna
Administrator
Dołączył: 30 Gru 2006
Posty: 687
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Katowice
|
Wysłany: Śro 13:27, 17 Paź 2007 Temat postu: Max Bennet |
|
|
Przez ciemności zalegające nad parkiem Jeremiasza Bones’a było widać z rzadka rosnące krzaki i karłowate drzewa. Gęsta trawa nie była nigdy koszona. Dopiero pod ścianą budynku było jasno – latarnie stojące wzdłuż białych marmurowych murów dawały ciepłe, żółtawe światło. Max wiedział, że nie dawał go ogień. I dobrze.
Budynek miał fasadę zdobioną ornamentami przypominającymi powój – delikatne łodyżki i kwiaty w kształcie dwaoków były dosłownie na każdej ścianie.
Odwiesił niewielką lornetkę na pas i płynnym ruchem opuścił się z muru posiadłości w trawę. Dobrał najcichszą trasę, szedł tam, gdzie trwa była wysoka i najrzadsza. Strażnika dostrzegł dopiero w połowie placu.
Strażnik go nie widział.
Bennet zdjął z pleców kuszę. Była mniejsza od zwykłej, ale jej krótki zasięg kompensowały inne zalety. Można ją było naciągnąć bezszelestnie, bez trudu, szybko i jedną ręką.
Max podniósł napięte urządzenie i strzelił.
Bełt był ciężki, zamiast grotu miał woreczek z prochem, dlatego zakreślił w powietrzu długi łuk i upadł. Rozległ się cichy huk ładunku.
Strażnik usłyszał hałas, uniósł wyżej latarnię szemrząc coś pod nosem i podszedł w tamtą stronę. Max ruszył za nim zaciskając palce na niewielkiej pałce.
Nieprzytomnego strażnika zaciągnął w krzaki poza zasięg światła. Kolejnym bełtem stłukł jeden z kryształów w latarni i podszedł do ściany w zaciemnionym miejscu. Wspinaczka po pokrytej ornamentami ścianie była dziecinnie prosta. Kiedy znalazł się na dachu ruszył prosto do włazu, a potem na trzecie piętro, do trzeciego gabinetu na lewo. Plany budynku poznał przed akcją.
W pomieszczeniu było ciemno, a sejf był dobrze schowany. Gdyby nie informacje od architekta, nigdy nie znalazłby skrytki za szafą, w której stała metalowa skrzynia. Max sięgnął po sakiewkę z proszkiem, który zaklęto tak, by tymczasowo rozpraszał zaklęcia. Woreczka nie było. Max zaklął cicho. Był profesjonalistą, coś takiego mu się nigdy nie przydarzyło.
Spróbował sobie przypomnieć, czy nie zgubił gdzieś worka z proszkiem, ale w kilka chwil dotarło do niego, że zwyczajnie zapomniał go ze sobą zabrać. Wzruszył ramionami i wycofał się do parapetu wielkiego okna.
Post został pochwalony 0 razy
|
|